piątek, 6 grudnia 2013

Zima ,zima, zima ...

... pada, pada śnieg . 

Wszystkim czytającym , życzę wesołego i udanego tego Mikołajkowego dnia : - ) !
Przy tym świątecznym nastroju przypomniała mi się dzisiaj taka oto piosenka z przedszkola : - )



Zima, zima, zima - pada, pada śnieg
Jadę, jadę w świat sankami
Sanki dzwonią dzwoneczkami Dzyń, dzyń, dzyń.......

Jaka pyszna sanna - parska raźno koń
Śnieg rozbija kopytkami
Sanki dzwonią dzwoneczkami Dzyń, dzyń, dzyń.......

Zasypane pola - w śniegu cały świat
Biała droga hen przed nami
Sanki dzwonią dzwoneczkami Dzyń, dzyń, dzyń....... 




Wstaję rano , bawimy się jak co dzień . Tata wrzuca dziecko do łóżka i jeszcze tak do pół godzinki sobie leżymy i się wygłupiamy . Ten dzień był taki sam , bawiliśmy się w NIEŚWIADOMOŚCI . Mamuśka odsłoniła okno i wtedy ją zamurowało . ŚNIEG ! W grudniu ? Na początku ? Śnieg ? Dawno już tego nie grali ... Tata się aż podniósł na moje ciche "o kur**"  i również to skomentował podobnymi słowami . Akurat dzisiaj , kiedy ja muszę wsiadać do auta ... z dzieckiem . Zasypane wszystko , bloku na przeciwko nie widać , tnie ,zacina , na zmianę wieje i pada , pada i wieje . No trudno .

Mała Wu ubrana jak eskimos ; - )  dobrze że w sumie tylko do auta musiałam ją przenieść . Zobaczyłam auto , a raczej jedną wielką bryłę śniegu i się załamałam . Odkopałam drzwi z tyłu , zapięłam Wu , odnalazłam zmiotkę i jechane . Ja odgarniam śnieg a nowy zacina mi w plecy ... co zrzucam to wiatr wieje i zwiewa na drugą część auta. EKSTRAAAA . Ale mamuśka szybko wpadła na pomysł - od roku wozimy w aucie kawałek kartonu , w sensie jeden bok : - ) Wyjęłam go z bagażnika i zaczęłam zgarniać śnieg . Poszło ekspresowo - dobrze że ze mnie taki pomysłowy Dobromir ! Juhuuu !


No i mogłam sobie spokojnie ruszyć i zawieźć Wu do mojej babci : - ) . Porzuciłam dziecko i udałam się do dentysty . O zgrozo ! Czekałam w poczekalni i gdybym mogła to bym dała nogę : P Ostatnio tak mnie bolało że prawie umarłam . Teraz już wiedziałam że znieczulenie sobie zażyczę . Ale nie wiedziałam co mi zrobią i jak to znieczulenie podziała . Uff... wywołał mnie dentysta . Przystojny nawet , ale jakiś gburowaty więc nie wdawałam się już w jakiekolwiek żarty , powiedziałam co mi jest i żeby zrobił jakiegoś '' szybkiego '' zęba . Bo wiedziałam że Wu u babci grzeczna będzie ale przychodzi też pora drzemki i może być problem ; - ) . Pan zrobił znieczulenie , looknął w stajnie . No i dobił mnie chłopak . Wiedziałam że jedną siódemkę mam zrobioną , i 3 kolejne do roboty . Zaskoczył mnie (kuźwa to już drugie zaskoczenie tego dnia ... ) jeszcze 3 szóstki do roboty. EKSTRA ! No nic , zrobił mi jedną 6 i 7 na dole . Ekspresowo , w 20 min . Aż w szoku byłam . Stajnia w środku sztywna bez czucia . Język jak drewniany : P Minęły właśnie 4 h od znieczulenia i jakoś wraca do normy ,ale ostatnie 3 h czułam się jakby mi ktoś w mordę dał  ; ]

Na powrocie zajechałam sobie na małe Mikołajkowe zakupy : - ) . Dzieci już obdarowane . Babcia z Dziadkiem też , super K i jej siostra I  . Czekam tylko na mojego Be , żeby i jemu małą niespodziankę wręczyć .



Orkanie Ksawery , bądź łaskawy dla mnie o 16.30 jak będę szła po pięciolatkę do przedszkola . Bo jak na razie widzę tylko Twoją groźną stronę . Na prawdę już wszyscy widzieli jaki to jesteś silny . Także proszę o uspokojenie emocji ; - ) i odpoczynek  zalecam .

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz